…bo jest dobre i tanie 🙂
Chcąc sprawdzić, ile prawdy jest w tym twierdzeniu, postanowiliśmy zbadać rzecz organoleptycznie. W końcu nauka wymaga pewnych poświęceń.
Założenia były optymistyczne: Chorwacja – podobnie, jak inne kraje mające większe niż my szczęście do geografii – może cieszyć się łagodnym klimatem. Ciepłe i słoneczne lata sprawiają, że owoce smakują tam ciut lepiej niż u nas; nie wspominając już o lokalnym winie, które… smakuje dużo lepiej.
Serio, sprawdziliśmy. Nie dziękujcie 🙂
W tym celu (OK, nie tylko w tym…) udaliśmy się na wyspę Hvar, obierając za cel Stari Grad. Przybytki, oferujące lokalne specjały, można tam zobaczyć już z poziomu pokładu, bowiem zlokalizowane zostały bezpośrednio przy porcie. Dlatego w pierwszej chwili mieliśmy zamiar pójść na łatwiznę i przeprowadzić degustację natychmiast, jednak w końcu zdecydowaliśmy się na bardziej ambitne i – jak się okazało – znacznie lepsze rozwiązanie.
Warto było ruszyć tyłek i przespacerować się w głąb urokliwych, kamiennych uliczek: ceny win są tam porównywalne z tymi w porcie, za to smak… cóż, nie będę, wzorem pana Makłowicza, przynudzać „mmm-hmmm-no szkoda, że państwo nie mogą tego posmakować”. Fakt, szkoda.
Nic jednak straconego – zawsze możecie przecież sami wybrać się na rejs do Chorwacji. A kiedy już dopłyniecie na Hvar, skierujcie się na południe od portu i poszukajcie wieży, jaką widać za dzieciarnią na zdjęciu. Fotka została zrobiona tuż przed malutkim sklepem z lokalnymi winami. Cena – jak za sikacza z Biedronki. Smak? „Mmm-hmmm-no szkoda, że państwo nie mogą tego posmakować”.

wyspa Hvar