W ramach naszego tygodniowego rejsu po Chorwacji zaglądnęliśmy na noc do zatoczki Bobovisce. Pomimo, że była to majówka, i polskich łódek w Chorwacji co niemiara, o dziwo w tym miejscu nie było nikogo. Przy wejściu do zatoczki zainstalowanych jest sporo bojek cumowniczych, ale ponieważ nikogo nie było dobiliśmy do kei przed konobą Dalmatino. Troszkę się niepokoiliśmy czy głębokość będzie odpowiednia, ale bez problemu zacumowaliśmy naszym Sunem Odysseyem 43 korzystając z jedynego sprawnego muringu.
Bobovisce to malutkie miasteczko, oprócz porciku praktycznie nic tam nie ma. Jak przybyliśmy na morze akurat wychodził rybak. Że to na pewno był rybak widać na zdjęciu. Swoją drogą to widocznie Chorwaci zamiast do parku to wyprowadzają pieski na morze 🙂
My tradycyjnie wybraliśmy drogę w górę, w poszukiwaniu antycznej konstrukcji, która majaczyła nad portem. Niestety nie udało się do niej dotrzeć …
Za to z góry roztaczał się piękny widok na zatoczkę, z doskonale widocznym naszym samotnym jachtem jedynakiem.
I żeby nie było, że to wszystko jest do cna przeszyte sielankowym nastrojem, napotkaliśmy też wrak zatopionego okrętu, którego zarys majaczył pod lustrem wody.
Niedaleko miejsca gdzie staliśmy znajduje się też fajne wydzielone kąpielisko. W oddali widać bojki cumownicze, z których można skorzystać, jeśli w porcie nie będzie już miejsca.
I na koniec, żeby znowu zburzyć atmosferę sielankowości, wypatrzony pod jednym z domów kot-drapieżnik. Hmm, chociaż z drugiej strony ten kudłacz wygląda jednak mocno sielankowo…